;)

środa, 5 października 2011

Niech żyje wolność i swoboda czyli mąż pojechał sobie do Algierii :)

Ponad miesiąc temu mężuś poleciał do siebie. Hulaj dusza, piekła nie ma ;) a tak na serio, to z powodów przez które nie pojechałam razem z nim ominęło mnie prawdziwe wesele (byłam tylko na własnym hehe) i rytuał obrzezania jego bratanka. O tyle o ile nie mam ochoty patrzeć jak mu obcinają to i tamto, to ciekawa jestem jak wygląda tradycyjna impreza z tej okazji. Z tego co mi tam mąż wspominał przypomina to imprezę weselną, a napletek chłopca zakopuje się za miastem w towarzystwie kobiecych okrzyków weselnych (dla tych, którzy owych odgłosów nie znają podaję stronkę

http://www.youtube.com/watch?v=BuyWbP4EzJs

w 10 sekundzie zaczyna być słychać "ujadające" kobiety ;)

Mimo wszystko nie żałuję, że nie pojechałam. Dwutygodniowe przygotowania do ślubu.....pieczenie ciastek i innych dupereli, to nie dla mnie :D:D

Mąż wraca w sobote pełen zdjęć ze ślubu ;) baaaardzo tradycyjnego ślubu. Obiecuje coś wstawić ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz