;)

poniedziałek, 5 lipca 2010

Punktualność.

Sprawa nieznana większości Algierczyków. Rzecz absolutnie obca. Termin nieprzyswajalny. Czasem wręcz zastanawiam się, po co komu w tym kraju zegarek. Przytocze może tutaj kilka sytuacji, które sama doświadczyłam.

Trzeba ustalić w urzędzie datę ślubu cywilnego. "Jutro kochanie rano wstanę i to zrobię". No więc nastawiam ja budzik, co by go zbudzić o odpowiedniej porze. Słyszę: "No po co to włączyłaś? Weź wyłącz, chce spać". "Miałeś iść do Urzędu!"."Wiem pójdę popołudniu". OK. Popołudniu, no problem. Godzina 12.00. "szanowny" wstaje. Kąpiel, lunch, odrobina TV...13.00 pytam "Kiedy pójdziesz?". "Hmmm no zaraz, bo do 14 mają przerwę w pracy chyba". Poszedł wreszcie o 15.00. Wraca po jakimś czasie, że nie ustalił daty, bo zapomniał jednego dokumentu i niestety nie zdarzy go już dzisiaj donieść.....No coments...Na drugi drugi dzień sytuacja podoba, wyszedł około 12.00, z kompletem dokumentów tym razem.

Sytuacja kolejna. Wstajemy koło 10 rano (stosunkowo wcześnie :D). Zapada decyzja już dzień wcześniej, iż jedziemy nad morze połazić. Ja z moją mamą gotowe już o 10.30 do wyjścia, nawet buty założone. Mąż z bratem tak się zbierali.......że wyjechaliśmy po 14stej. Nad morzem byliśmy o 18....bo zahaczyliśmy o jeszcze jedno miejsce....Momentalnie zapadł zmrok...."super"....Komentowac chyba tego zbierania nie muszę prawda?

Umówić się z nimi na jakąś godzinę, to dość duże ryzyko, że się będzie musiało trochę poczekać...Im się poprostu nie spieszy. Często zazdroszczę im tej beztroskości. My, żyjemy w pośpiechu....Tam pośpiech jest raczej nieznany ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz